Porządkowanie przestrzeni czasami bywa bardziej skomplikowane niż budowanie jej od zera. Choć w rzeczywistości nigdy nie jest tak, że nie ma niczego. Nawet gdy pozornie mamy do czynienia z pustym terenem i domem w planach, to zawsze coś jest. Przede wszystkim mamy glebę, mamy otoczenie - bliższe lub dalsze, mamy również ludzi dla których tworzymy. A to naprawdę bardzo dużo.
Bałagan. Rozpadające się donice z drewna, zaniedbane rośliny i dwa wentylatory od klimatyzacji. Sprawy nie ułatwia fakt, że jesteśmy na pierwszym piętrze i nie ma możliwości transportować czegokolwiek z zewnątrz, wszystko trzeba wynieść i wnieść przez biuro, do którego należą sprawcy całego zamieszkania - dwa przyległe do siebie tarasy. Łączna powierzchnia obu to nieco ponad 30m2. Wykorzystamy co się da, a reszta musi opuścić teren.
Stawiamy na minimalizm. Skupiam się na absolutnym minimum. Bez zbędnych form czy dodatków. Przestrzeń ma służyć pracownikom biura, dlatego liczy się tutaj prostota i czytelność funkcji. Zajdzie się tutaj jednak miejsce na wygodne siedziska, schowek na niezbędne utensylia i oczywiście rośliny. Bez roślin przestrzeń jest martwa, dlatego wykorzystam częściowo istniejące sosny - koniecznie trzeba je doprowadzić do odpowiedniej kondycji, ale dzięki temu taras zyska na starcie duże okazy sosen. Kiedy tworzy się nawet prosty przedmiot, ale czyni się to dokładnie, używając dobrej jakości materiałów, przedmiot zyskuje wartość.